O. kochała Włochy prawie od urodzenia. Jeździła tam w celach turystycznych, zarobkowych i handlowych. Rodzinnie, indywidualnie i przyjacielsko. Sprzedawała kryształy, podróżowała koleją, kroiła mortadele i obsługiwała świtę polityki Polskiej, Włoskiej i Niemieckiej.
Nie było innej możliwości - pierwsza wspólna podróż poza Warszawskie dzielnice to ITALIA.
Neapol, brzmi dumnie. Pierwsze wyobrażenie to zabytki, dawna kultura, miasto pizzy i pomarańczy. Wyobrażenie, a rzeczywistość tym razem nie poszło wspólną drogą. To miejsce albo pokochasz albo znienawidzisz. Zabytków dużo nie znajdziesz no chyba, że monstrualny bazar, o którym mówi pół światka handlowego. Kulturę poznasz, ale tą napływową, obcą, mało włoską. Pierwsza pizza jest i tu miłe zaskoczenie, dopóki nie zobaczysz kolejki do najstarszego włoskiego lokalu. Pomarańcze w sklepowych gablotach i na chodnikach, ale tymi się nie poczęstujesz.
My pokochałyśmy za ten absurd, za najlepsze ravioli ze szpinakiem, za pełne kieliszki nektaru profesjonalnie nazywanego Aperol Spritz, za dystans do życia i przedmiotów, za możliwość podróżowania dalej.
Sorento - kraina cytryn, dosłownie, gdzie nie spojrzysz jest cytryna, cytryna, cytryna i cytrynowy trunek pięknie nazwany Limoncello. Podróż kilkugodzinna wystarczyła by nakarmić się promieniami słońca, kulturą starszych włochów popijających espresso, niebem w gębie za sprawą niekształtnej pizzy. Tam nie liczą się najnowsze trendy wystroju, drogie wyposażenie, tam liczy się klimat. Wiszące szynki, starodawna szklana gablota, rodzinne zdjęcia, limoncello i nałogowo rozwieszone obrazki z symbolikom wiary, świętości. Gościnność pierwsza klasa, starsza Pani przynosi ciasteczka z lokalnym trunkiem wygrzebane spod lady i częstuje dosłownie każdego klienta. Tam Klient może poczuć się kimś wyjątkowym, kimś na kogo czekali całe życie.
Do tego kulinarnego zachwytu trzeba dołożyć jeszcze widoki, które czekają na turystę po zejściu z krętej ścieżki w dół miasteczka położonego na wzgórzu. Ścieżka wypełniona zewnętrznymi kapliczkami, ich wiara jest widoczna na każdym kroku turysto. Promienie słońca w marcu, które zapewniły Nam dawkę witaminy D na kolejne tygodnie w chłodniejszym krajowym klimacie PL.
To Nasze małe wspomnienie tego co zaczęło się 3 lata temu.
My pokochałyśmy.
My zapamiętałyśmy.
My posmakowałyśmy.
My tam wrócimy.
My to dziś wspominamy popijając kieliszek limoncello.
O&K
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz